wtorek, 5 marca 2013

Und alle haben geschwiegen

Wczoraj na ZDF, drugim publicznym programie niemieckim wyświetlono film izraelskiego reżysera pt: „Und alle haben geschwiegen”, co po polsku by znaczyło: „I wszyscy milczeli”.
Film zrobił na mnie duże wrażenie, dlatego chcę się tu podzielić refleksjami. Wprawdzie przedstawia fikcyjna historie, lecz zainspirowaną prawdziwymi wydarzeniami zebranymi przez Petera Wensierskisa i opublikowanymi w 2006 roku w książce: „Schläge im Namen des Herrrn” (Kuksańce w imię Pana).
Główną postacią jest Luisa - akcja toczy się na początku lat sześćdziesiątych – którą wysłano do domu opiekuńczego u zakonnic, ponieważ matka samotnie wychowująca dziecko zachorowała i przeniosła prawa opiekuńcze na zakonnice. Ten dom dziecka zarządzany przez surowe siostry daje się we znaki wszystkim podopiecznym z całą swoją surowością i szorstkością zarządzania, i niby wychowania, odciska piętno na dzieciach do końca życia.
Reżyser nazywa się Dror Zahavi, (studiował na Akademi Filmu i Telewizji w Poczdamie), rolę Luisy gra świetna Senta Berger – bardzo ją lubię – nastoletnią Luisę gra Alicia von Rittberg, rolę Paula, z którym Luisa nawiązuje duchowy kontakt, gra dobry niemiecki aktor Matthias Habich, a nastoletniego Paula gra Leonard Carow – z nim próbuje Luisa uciec od zakonnic na wolność.
Luisa jest bardzo dobra uczennicą w szkole, ale u zakonnic nie ma możliwości nauki – u zakonnic uczy się wszystkiego, by być w przyszłości „dobrą żoną i matką”. I jest wykorzystywana – jak wszyscy podopieczni – jako tania siła robocza. Przy tym jest bita, molestowana, upokarzana fizycznie i duchowo. Napięcie w nastolatce i bunt przeciwko takiemu systemowi urasta po nieudanej ucieczce z Paulem do ostatecznych granic –
dziewczynka wyskakuje przez uchylone okno z wysokiego piętra, nie chce więcej patrzeć na okrucieństwa siostr. Losy Luisy i Paula biegną od tej pory w różnych kierunkach.
Po 44 latach spotykają się w Berlinie ponownie. Oboje milczeli przez całe dorosłe życie, nikomu nie mówiąc o haniebnym traktowaniu przez zakonnice w domu dziecka. Luisie udało sie przeżyć skok z okna i po pobycie w szpitalu załatwić możliwość pozostania na wolności. Wyszła za mąż, ma dwoje dzieci, mąż jest lekarzem. Paul pozostał w domu dziecka, za ucieczkę został skazany na karny obóz pracy, po dwoch latach wrócił z niego z uszczerbkiem na zdrowiu, i pozostał ze swoimi przeżyciami sam przez całe dorosłe życie.
Luisa postanawia po latach milczenia wreszcie rozprawić się z przeszłością i namawia również Paula do upublicznienia swoich przeżyć.
Książka „Schläge im Namen des Herrn” wywołała w 2006 roku szeroką polityczną i społeczną debatę, która zaowocowała  utworzeniem Okrągłego Stołu w Bundestagu.

 Istniało 3000 domów dziecka z ponad 200 000 miejsc dla dzieci i młodzieży – około 65% z tego stanowiły katolickie lub ewangelickie domy dziecka, blisko 25% stanowiły państwowe domy dziecka, reszta znajdowała się w rękach prywatnych organizatorów. Ponad połowa dzieci spędziła od 2 do 4 lat w domu dziecka, inne spędziły całe swoje dzieciństwo i młodość w tych hermetycznie zamkniętych domach, których nie wolno im było opuścić. Dopiero po ukończeniu 21 roku życia – ówczesne osiągnięcie pełnoletności – były zwolnione. Szacuje się, iż w latach 1945-1975 w zachodnioniemieckich domach opieki przebywało 800 000 do ponad miliona dzieci.
Zródło: Runder Tisch Bundestag.

3 komentarze:

  1. Ciekawe, czy są na to dowody? Różnie bywa z opowieściami po wielu latach, czasami są tendencyjne. Czy w latach siedemdziesiątych możliwa była taka samowolka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dowody są żywe, bo ci ludzie - dziś sześćdziesięcioletni kobiety i mężczyźni - wreszcie o swoich przeżyciach opowiadają, a także o tym, jak strach ich ciągle nie opuszcza. Po filmie był reportaż, w którym pokazywano płaczących starych wychowanków podczas oglądania swoich więzień, szumnie nazywanych domami dziecka, w których ich poniżano i bito. Nie zdziwię się, jak i dzisiaj jeszcze usłyszę o szturchańcach od tzw. wychowawców w jakims zamkniętym domu wychowawczym.

      Usuń