czwartek, 28 maja 2015

Body/Ciało




„Ciało” w reżyserii Małgorzaty Szumowskiej jest kolejnym mocnym filmem tej reżyserki. Widziałam „Sponsoring” i „W imię..”, i muszę stwierdzić, że pani Szumowska lubi robić filmy, jakich nikt dotychczas nie ważył się stworzyć.
Film jest oryginalny, niepowtarzalny, ma doskonałą obsadę:
Janusz Gajos, Maja Ostaszewska, Justyna Suwała, Tomasz Ziętek, Ewa Dałkowska – scenariusz napisała sama pani reżyser wespół z Michałem Englertem. Powstało dzieło nagrodzone nawet Srebrnym Niedźwiedziem na Berlinale 2015, ale tak naprawdę to jest to banalny film o uczuciach międzyludzkich, a konkretnie między córką i ojcem. Nic właściwie nowego – odwieczny temat, stary jak świat, ciągle nierozwiązany problem dogadania się z własnymi dziećmi. Jednak fajnie wyreżyserowany, kapitalnie zagrany przez aktorów – świetny debiut Joanny Suwały – no, i wreszcie, film zauważony w Europie na - bądź co bądź- ważnym festiwalu filmowym w Berlinie.
Film ma fanów i przeciwników, ale w sumie to dobry film. Mnie się podobał, choć miałam chwile zwątpienia – poruszanych wątków w tym filmie jest bardzo wiele, wszystkie są dość ważne i filozoficzne, poprzeplatane sobą, że w końcu nie było wiadomo, po co tego tyle i co to ma oznaczać: facet, który się wiesza, a po chwili sobie wstaje jakby nigdy nic, terapeutka z mistycznym nastawieniem do swojej terapii, wywołująca duchy, biegająca na spotkania w języku hiszpańskim z podobnymi mistykami z Południowej Ameryki, jakieś niemowlę porzucone na dworcu w toalecie, i można jeszcze tak dalej wymieniać – jest tego materiału trochę, być może trzeba te wątki potraktować jako aluzje do nierozwiązanych w społeczeństwie problemów, jak na przykład do aborcji w Polsce (niemowle w toalecie), nie wiem – może? Nagromadzone tematy powodują, że film staje się trudny, nawskroś filozoficzny, trzeba główkować, zadawać sobie pytania, a to nie każdy widz potrafi.  
 Film niesie zawsze jakieś przesłanie, trwa w jakimś celu i czymś konkretnym, często pouczającym się kończy. Natomiast tu ciężko i ponuro, trudny temat goni za jeszcze trudniejszym i nie ma rozwiązania, żadnej ulgi – widz cierpi razem z bohaterami filmu. Połowa widowni się nudzi.
A chodzi tak naprawdę o to, że alkoholiczny tatuś, uprawiający z zapamiętaniem swój prokuratorski zawód, nijak nie może przezwyciężyć swojej grubej skóry, by okazać odrobinę ciepła i trochę uczuć swojej jedynej córce, cierpiącej po śmierci matki na anoreksję. I trzeba było przejść przez tę gehennę wielu tematów, z terapią i wywoływaniem duchów, tę całą drogę krzyżową z polskimi problemami, wisielcami i porzuconymi niemowlętami,
by wreszcie raz jeden jedyny uśmiechnąć się do córki. Ot, i tyle.
Jednak interesująco to wszystko przeplecione, inaczej niż u innych, można się nawet pośmiać. Daję cztery gwiazdki****.

Małgorzata Szumowska i Srebrny Niedźwiadek
Na projekcję obiecała przylecieć pani reżyser, ale poleciała do Nowego Jorku. Również Janusz Gajos obiecywał zaszczycić projekcję w Hamburgu swoją obecnością, ale miał w tym samym czasie premierę w Teatrze Narodowym w Warszawie. A chętnie bym porozmawiała z obojgiem.
Berlinale 2015