środa, 10 czerwca 2015

Hardkor disko



Film z roku 2014 w reżyserii debiutującego Krzysztofa Skoniecznego, występują m.in.:
Marcin Kowalczyk (rola Marcina),
Jaśmina Polak – debiut  (Ola),
 Janusz Chabior (ojciec Oli),
 Agnieszka Wosińska (matka Oli),
Krzysztof Skonieczny („Silny”).
Film został nagrodzony m.in. na Koszalińskim Festiwalu Debiutów Filmowych nagrodą Grand Prix „Wielki Jantar” za odważny styl i śmiałą konstrukcję dramaturgiczną i niczym nieskrępowaną wolność twórczą oraz na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni za debiut reżyserski.
„Hardkor” oznacza w języku potocznym coś brutalnego i bezwzględnego, zaskakującego z jednej strony, zaś z drugiej -  coś nowego, atrakcyjnego i bardzo nęcącego. Hardkor definiuje globalną rzeczywistość nie tylko w Warszawie, ale także na świecie. To według reżysera nasza współczesność. Zaś disko – to epoka pokolenia rodziców reżysera. Film łączy te dwa poziomy, przeplatany jest teldyskami z minionej epoki rodziców: Dwa plus jeden, Bajm, Anna German, i z epoki współczesnej- hardkoru: ambient, hip-hop, electro punk. Notabene, Skonieczny jest mistrzem teledysków.
Konstrukcja filmu  zainspirowana została tragedią klasyczną z czasów Arystotelesa (trzy akty przeplatane chórem, prolog i exodos) - bogowie pozwolą na katharsis, ale happy-endu nie będzie. Skonieczny twierdzi, iż film jest próbą portretu współczesnego pokolenia, zatraconego w systemie wartości, poszukującego własnej tożsamości i sensu istnienia. Reżyser oczekuje, by każdy na swój sposób interpretował film i zadawał swoje pytania.
Film miał bulwersować i chyba cel osiągnął. Miał szokować ujęciami – cel osiągnął. Miał zaskoczyć formą i konstrukcją – cel osiągnął. Gra aktorska – poprawna, debiut Jaśminy Polak - wspaniały. Jednym słowem – film ambitny i nowatorski.
Ale z drugiej strony to potwór kinematograficzny, destruktywne monstrum, którego na pewno nie obejrzę po raz drugi ani nie zarekomenduję wrażliwym nastolatkom. Uważam, że nie wszystkich młodych ludzi cechuje hedonizm, agresja, autodestrukcja i konsumpcjonizm - wręcz twierdzę, że takie społeczeństwo to margines w otaczającej rzeczywistości – to nie całe współczesne pokolenie, a zaledwie jego ułamkowa część. Gdyby całe pokolenie miało być zagubione w meandrach wartości, być pogrążone w filozofii i religii bez kierunku i orientacji, wówczas nastąpiłaby katastrofa i koniec świata. A przecież tak nie jest. Młode pokolenie to nie tylko bohema warszawska, paryska czy nowojorska, to nie tylko dzieci nowobogackich rodziców zarabiająjcych krocie, by latorośle mogły robić co chcą. To także rozsądna młodzież, która hołduje systemom wartości naszych rodziców, ceni wykształcenie i pracę, swoje zdrowie przede wszystkim, która nie dryfuje w pustkę po naćpaniu się jakichś świństw, lecz nabywa wiedzę, osiąga cele, cieszy się życiem.
Tak więc po obejrzeniu tego filmu człowiek wychodzi z sali przygnieciony ciężarem  problemów, owiany straszliwym pesymizmem, przepełniony smutkiem.

Polskie filmy to jakieś pasmo nieszczęść. Co film to murowana depresja. Nie-nie-nie, po stokroć nie! Nie chce takich filmow!!! Polska kinematografia kipi od gorzkich smutasów. ***
Jasmina Polak i Marcin Kowalczyk
Marcin rzuca mołotowem w policję - ot, tak. 

 -----
Marcin przyjeżdża do państwa Wróblewskich w określonym celu, ale dla widza nie jest wiadome w jakim. Podobno chce się zemścić. Rodzina Wróblewskich jest majętna, mieszka w pięknym apartamencie w Warszawie, on jest architektem, ona związana z teatrem, mają córkę Olę. Marcin nie zastaje rodziców, natyka się na Olę – nawiązują oboje kontakt, spędzają ze sobą noc. Rodzice ciepło przyjmują Marcina, zapraszają do siebie, rozmawiają jak z członkiem rodziny. Ojciec wyjeżdża w interesach, Marcin go odprowadza,  później jednak wsiada do samochodu i jadą razem. W lesie Marcin morduje ojca Oli, obiecuje zamordować matkę. Wraca do miasta, umawia się z matką Oli, romansuje z nią....